....poszczególne szuflady....

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Niby nic, a jednak...!

Zepsuł się komputer, no to przecież żadna katastrofa, a jednak dla tych z ADHS to prawdziwa tragedia. Znowu nam się dostało, a szczyt awantury osięgnął najwyższy poziom i tylko rękoczynów brakowało. Adrian nie radzi sobie ze stresem, nie potrafi się opanować i nie umie wczuć się w sytuację którą sam stworzył. On dla siebie samego jest zawsze ofiarą, wszyscy zmówili się przeciwko niemu, nikt go nie rozumie, tak samo jak on nie potrafi zrozumieć dlaczego doszło do eskalacji i że on sam ponosi największą odpowiedzialność za to co nastąpiło.
Termin do psychiatry dopiero 11-ego lutego, a Bóg wie czy ten zgodzi się przepisać rytalinę, ostatnio nie chciał, twierdząc że już za późno. Ale jeżeli nie przepisze tego czy podobnego lekarstwa to dojdzie do katastrofy, to tylko kwestia czasu, akurat tutaj jestem pewna.
Ciężko, coraz ciężej, jeżeli nic się niezmieni to długo nie wytrzymam nerwowo. Narazie mam cięgle nadzieję i nie poddaję się, ale Bóg wie na ile starczy mi sił. Czasami jestem u kresu sił, a czasami jest lepiej, szczególnie kiedy znowu jakaś iskierka nadziei się zapali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz