....poszczególne szuflady....

sobota, 18 lutego 2012

ADHS cd...

Jestem, po dłuuuugiej przerwie w pisaniu na tym blogu. Dużo się zmieniło, na szczęście "na lepsze" i choć dla innych byłoby i to uciążliwe, to w porównaniu do wcześniejszych problemów, to "małe piwo"- jak to mówią!
Syn dorasta, skończył 19 lat, powoli "wyrasta" z okresu dojrzewania i choć czytałam właśnie w internecie, że ci z ADHD/ADHS bardzo powoli stają się dorośli i tak naprawdę nigdy do końca nie są tak dojrzali jak ich "normalni" rówieśnicy, to jednak widać zmiany charakteru, zmiany toku myślenia, trochę więcej spokoju i przemyśleń w działaniu...
Naturalnie że mamy jeszcze często nasze starcia, ale te są już bardziej na szczeblu tzw. normalnych rodzin.
Przyznam że trochę odpoczęłam psychicznie, ale mam jeszcze obawy i troski o syna, który przerwał naukę w gimnazjum a potem w dwóch szkołach przygotowujących go do zawodu...Został teraz na przysłowiowym lodzie, a czas płynie, kryzys coraz większy, szanse na dobrą, ba , na jakąkolwiek prace, coraz mniejsze...
A moja pociecha, to ma dwie lewe ręce do pracy manualnej, to prawdziwy intelektualista-jak stwierdził psycholog, ale co z tego, kiedy do takiego zawodu trzeba mieć wykształcenie. I co z tego że zna cztery języki, kiedy nie ma ani jednego świadectwa, które by go predysponowało do jakiejś pracy w danym kierunku...
Jednak biorąc całą moją, całą naszą sytuację, to jestem dobrej myśli...Moje stosunki z Panem Bogiem też się poprawiły - jakież to ludzkie !
W modlitwie, w medytacji, w dobrej muzyce odnajduję mój spokój. Rękodzieło, które w międzyczasie odnalazłam, wycisza mnie również i daje mnóstwo satysfakcji.
Syn dorasta, dorastam i ja, czuję że wspólnie sie nie tylko ścieramy ale i docieramy, że uczymy się jeden od drugiego. Czuję, że nie tylko my jako rodzice, wychowujemy syna, ale że i on wychowuje nas. Oby więc nauka dla nas wszystkich, nie poszła na marne....

niedziela, 8 stycznia 2012

***

wczesną wiosną
skrzydłem rozpostartym
nicią jedwabnika plecionym
zaznaczę widnokręgi
twojego nie istnienia

płuca zachłanne
nowego oddechu nauczę
usta oszukam
tępą obietnicą jutra
smakiem poranków
których pamięć
kreślę ponad miarę
złudzeniem velvetowego dnia

nieorganicznej myśli
w gwiazdozbiorze uczuć
poszukam
z twarzą Merlin Monroe
bez taryfy ulgowej
i szklaną butelką w torebce
odejdę poza światy
obiecane