....poszczególne szuflady....

niedziela, 21 listopada 2010

nie ty,nie on

czekałeś na mnie
a ja się wciąż
upewniam że ty to
nie on
i tylko tak dziwnie
smakuje powietrze
gdy wymawiasz jego
imię
bo przecież ty to
nie on
zrozumiem to kiedyś
że biegnę w noc
do ciebie nie do niego
ale zawsze czekał on
nie ty
i dlaczego ta róża
wyrasta w moich ustach
i ta gwiazda co świeci
najjaśniej przez okno
mojego pokoju
ona wie bo pamięta
że on kiedyś czekał
jak ty
ale przecież ty
nie jesteś nim

sobota, 11 września 2010

***

pomiędzy nami
loara niespełnionych
pragnień

nasze statki
dobijają do brzegów
nocą
gdy podświadomie
kreślę
senne mary

na palcu serdecznym
odnajduję słów
znaczenie
a od spojrzeń
nie ma odwrotu
są nazbyt
wymowne

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

***

karminem uszminkowała
napęczniałe
bez słowem
usta
testom penelopy
poddane

w pajęcze omotana
sieci
niczym kokon
bezwolna
uległa
na wyciągnięcie
dłoni
bezsenne ma
niebo

i jaka logika
pozwoli zrozumieć
że zmierzch
zapada przed
świtem
a w każdym podarowanym
spojrzeniu
jest noc

niedziela, 22 sierpnia 2010

***

dokoła cisza,
słyszę tylko szum liści,
nowo narodzonych liści

idę sama,
nie widzę nikogo

wydeptane ścieżki
prowadzą mnie przed siebie,
nie wiem, gdzie dojdę,
zaprowadzą mnie daleko.

czuję zapach bzu,
przesłodki, wspaniały, nieopisany...
czuję to, czego nie czuje nikt inny,
może zechcesz poczuć to ze mną?

mijają tygodnie...

znowu idę sama
prostymi ścieżkami,
jeszcze bez Ciebie...

może miną kolejne tygodnie?
może jeszcze będzie pachniał bez?
może ścieżki nadal będą proste?
może pójdziesz nimi ze mną...

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

***

nie dla niej
usprawiedliwieniem były
zgrzyty podświadomych
żądzy
zaciśnięte pięści
do białej krwi

miała tylko walizkę
zresztą podarowaną przez
niego
i niepokój usnuty
z pokornie gromadzonych
łez

noc pachniała już
świtem

pusty peron
obłęd tym razem
nie igrał z
ogniem
zobaczyła jego dłonie
pobiegła do
światła

w walizce
różowe motyle
krzyczały

czwartek, 29 lipca 2010

***

taka jestem nienazwana
złote łany zboża
ci wyszepcą


w oczy twoje zajrzę
nie zaprzeczą
nie pytane
kłamać nie potrafią

świat zatrzymaj
jedną ręką
malwy w moich włosach
wciąż tak pachną

kot na schodach
przysiadł
w futrze dotyk przyniósł
malwy w moich włosach
patrzą

poniedziałek, 12 lipca 2010

***

w wezbranym potoku
odczuć
mniej banalnych
pomiętej halce
odczuć paranoidalnych
wewnętrznie powyginane
druty
nad ciągnięte struny
pordzewiałe zamki

już wiesz
twoją podłogę lubię
na słowach potoku
leniwie rozłożyć
myśli potrafię
morfeusza rozdrażnię
do krwi ostatniej
zatańczę
dzisiaj Ci zatańczę



ps.urodzinowo dla J.

poniedziałek, 5 lipca 2010

***

na skraju mojego
Würgsdorf
opuszkiem palca
wyznaczam granicę
ust twoich

z pomiętym
biletem w kieszeni
jestem gapowiczką
i złodziejką zarazem
ukradłam ci spokój
i porządek myśli

a teraz słońcem
słowa malowane
przypominają mi
że nadal jestem
tą piegowatą dziewczyną
którą całowałeś
z zamkniętymi
oczami

piątek, 2 lipca 2010

***

ze starannością
pomaluje usta
on powie że słodkie
a ona to wie

trzynasta to dobra
godzina
z nogi na nogę
powoli nie znaczy nic
i myśl jak modlitwa
z wytrwałością pobożnej
kobiety trawiona

on dobrze wie że
ona tam jest
potrącana spojrzeniami
obecnych bez znaczenia
pięknieje

nawet podmuch
miejskiego powietrza
dobrze wróży

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Ostatnie nuty

... i już Cię nie ma

pustką wypełnione szuflady i szafy
cisza, która krzyczy do mnie wyciągniętymi ramionami

obejmuję z lękiem powietrze
połykam ostatnie nuty twojego zapachu

piątek, 7 maja 2010

***

nadgarstki pachną
sianem zmokłym
nagłym deszczem
i tęczą na niebie
marzeniem rozkwitłą

i dłonie mnie pieką
naglą mnie ręce
serce goryczą
lepione misternie

korzenie we mnie masz
myślą oplotłeś
tęsknotą kusisz ciemność
nocy sennej

na dobranoc jestem
mgły porannej
oczekując niecierpliwie

piątek, 23 kwietnia 2010

twoje dlonie

drzewa rodza liscie
a w nich
twoje silne dlonie
ukryte spia


spojrzeniem budze je
i roztanczone rzucam
na rozpustne
tkanki mojego
istnienia

środa, 21 kwietnia 2010

***

wiatr mi cię nie przywiał
dzisiejszy nie będziesz
nie zatańczą wierzby
płaczu nie utulą

zapachem maciejki
tęsknoty nie nakarmię
zamknę oczy na chwilę
zdawać by się mogło

będziesz może jutro
jutrem mi już pachniesz
słońce moje złote
zgaśnij dzisiaj zaśnij


Wierzchosławice lato 2002

piątek, 16 kwietnia 2010

***

bya jego natchnieniem

kazdego dnia ubieral sie w nia

jak skute nadgarstki niewolnika
pragna wolnosci
tak i on potrzebowal
jej zycia

z czerwonych cegiel tkliwosci
wybudowal dom wariatow
dla jej oblakanych
mysli

placzem wypelnial jej dlonie
gdy pozna noca
uciekala w objecia
innych don juanow

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

***

pomijana nieskończenie
wiele razy
liczyła drzwi do których
zapuka
a one zamknięte
ani drgną od dotyku
jej rąk

zapatrzona w rozpalone okna
tęskniła
za jego domem
i słowem które tam gościło

kwiaty w ogrodzie
jak znaki zapytania
więdły
nie znając odpowiedzi
nieskończenie wiele razy

wtorek, 30 marca 2010

***

spirala słów
w mojej głowie
z definicją
tłumaczeń i prawd

wysokim obcasem
wystukam na schodach
ile znaczeń
potrafię ci dać

z ucieczką po
kawie porannej
we włosach ciągle
ten wiatr

w kapryśnym
oka mgnieniu
omamię
schematem kobiecego
ja


-Holdenowi-

niedziela, 28 marca 2010

***

z najgłębszej tajemnicy
biorą się słowa
czerwone płomienie
w moich włosach
kwitnące purpurą

teraźniejszość jak sen
w malignie opowiadany
w teorii
bezwarunkowych oddaleń
i niezbyt nagłych powrotów

wieczorem jedno mam
imię
dojrzewam niecierpliwie
jak zimowe jabłka
w zimie

piątek, 26 marca 2010

***

szukamy dla siebie
brakujących słów
które ciszą napęczniałe
tańczą na naszych
wargach

jak powiedzieć że
dla ciebie jestem
i włosy czesze każdego
ranka
byś był tu i teraz

w jakie słowo
ubrać myśl leniwą
na wpół przytomną
lecz ciągle żywą

z alkoholem w
ciepłych żyłach
tak ładnie patrzy
mi z oczu

Dg 2004

czwartek, 25 marca 2010

***

kiedy płonie mi głowa
i ogień mam w ustach
paweł mówi
czasu potrzeba
a ja się uśmiecham

potem pośpiesznym
jak myśli moje
w przyjemnym stukocie
i chęć ciała
by na torach
kareniny rozmachem
je ostudzić
a paweł wciąż mówi

z uśmiechem wysiadam
tak śpiesznie smakuje
powietrze
i niech amen
czy może dobranoc
nie padnie już nigdy
a może jeszcze

Dąbrowa Górnicza 2003

czwartek, 25 lutego 2010

***

rozwleczona w czasie
uwikłana w obowiązki
poplątana myślami i skrawkami wrażeń
porządkuję codzienność
układam
wiążę
łączę w kolory
synonimy
odczucia
patrzę

czerpię
i tworzę
swój świat

kataloguję
układam w foldery
w pliki

wiosenne porządki...

niedziela, 21 lutego 2010

Guarding Angel (tytuł roboczy) 1

Przechodziliśmy przez ulicę i nagle powietrze rozpruł przeraźliwy huk a potem zimny podmuch wiatru przeszedł mi przez plecy. Marcin siłą pędu leżał na brzegu ulicy wygięty w dziwną pozę. Po aucie nie było śladu. Odjechał równie szybko jak pojawił się na naszej uliczce. Rzuciłam się do Marcina z krzykiem i zamarłam tuż nad jego postacią. Wokół jak na złość żywego ducha, jakby wszyscy zmienili swoje codzinne plany i z umiarkowanie gwarnego miejsca miałam przed oczami prawdziwą betonową zimną pustkę ludzką. "Krzyk nie pomoże" przemkneło mi przez myśl. Nie wiedziałam co robić, zasady pierwszej pomocy już dawno stały się zapomnianą wiedzą. Przyjrzałam mu się z lękiem. Na pięknej jeszcze przed chwilą twarzy był grymas tak silnie wykrzywiający jego rysy, że ledwie poznałam w nim kogoś tak znajomego. Długie i chude ramiona były rozrzucone w pozie spadającego z obłoków ptaka, któremu ktoś przetrącił oba skrzydła. Chwyciłam za telefon i trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer pogotowia ratunkowego. Każdy sygnał był jak młot wbijający się w czaszkę. Nikt nie odbiera. Kolejna próba. Bez rezultatu. Czas wybijał mi młotem kolejne cenne sekundy. Jest! Słyszę głos kobiety! "Proszę Pani, proszę Pani, Marcin...samochód... on w nas wjechał! Szybko... pomóżcie mu, nie wiem co robić, na Sobieskiego, nie wiem czy on żyje, ten samochód...........". "Proszę nie robić sobie żartów z pogotowia" .. i rozłączyła się. Upadłam na kolana koło Marcina. Siniał.

środa, 17 lutego 2010

Zawoalowane odwiedziny

To nie śnieg pada
To anioły w białych sukienkach
Spadają z nieba na ziemię

Stroje ich różnorakie
Bogate w koronki i hafty
Skrzydła olśniewająco piękne
Aż musisz mrużyć oczy

Dziwisz się bardzo
Ale wiedz
Że płatki największe
Wirujące i emanujące radością
To właśnie anioły
To one

……….

Przypatrz się
Przypatrz bardzo uważnie
A może wzrok twój pochwyci
Tajemnicę iskrzącego się śniegu…

8.I.2010

niedziela, 14 lutego 2010

Kochanie we wszystkich kolorach świata

Moja miłość ma kolor zielony - kolor nadziei na kolejne minuty spędzone razem w blasku świec
Moja miłość ma kolor niebieski - gdy szukam twych oczu zagubionego spojrzenia, po całym dniu pracy
Moja miłość ma kolor czerwonego wina, którego jeszcze nie zdążyliśmy wypić do dna
Moja miłość ma kolor zielonych drzew, które szumią nam na spacerach nad głowami, przemycając dyskretnie promienie żółtego słońca
Moja miłość ma kolor ciemności - gdy zapraszasz mnie w czeluści czarnego, okradzionego ze światła pokoju
Moja miłość bywa biała, prawie przeźroczysta gdy z nadzieją myślę o przyszłych dniach, które malujemy wspólnie kolorami uczuć

poniedziałek, 1 lutego 2010

Wiersze dla Joasi (już nie debiut)

Joasia


Urodzona w niedzielę
chodzi z głową zanurzoną w niebie
z góry, jak na dłoni widać
co dobre, co złe
Urodzona w niedzielę
nosi kwiecistą sukienkę w chmurki
Odświętna podoga ducha
jest codziennie na jej buzi

Urodzona w niedzielę
jest cierpliwa
nie pędzi przed sobą
jak pracujące dni tygodnia

Ma czas dla innych

*
gdyby nie Ty
nie byłoby moich wierszy
mądrych myśli z samego rana
nad rozłożnymi cyferkami

gdyby nie Ty
moja wiara w bliźniego
tliłaby się małym płonieniem
gaszącej się świecy

gdyby nie Ty
rano moje nogi nie biegłyby
tak szybko z autobusu
przepełnionego szarością
 
***
wiersze już pokazywałam, ale Joasia jest warta odkurzenia emocji, których moja głowa ciągle jest pełna
może kiedyś da się namówić na poblikację Jej Wierszy.... (proszę Joasiu....)

czwartek, 28 stycznia 2010

wiersz

Pisać nie jest łatwo. A publikować swój pierwszy wiersz tutaj - też jakoś dziwnie.
Do odważnych świat należy - tak mówią. Odważnie więc wklejam debiut w Pisaniu do szuflady opatrzony moim zdjęciem



czuwam
nad oddechem
motyla
szumiącymi liśćmi jabłoni
w blasku księżyca
samotny wędrowiec
znalazł drogę do domu


znajdź chociaż mój cień
żebym była

niedziela, 24 stycznia 2010

No i jak tu żyć...

kiedy żyć się nie da?! ADHS, ale przecież to niby nie tragedia, a owszem, dla mnie tak. Kiedy jest się podnóżkiem własnego, dorostającego syna, kiedy wyzwiska sypią się człowiekowi na głowę, kiedy nie ma nadziei że będzie lepiej i kiedyś to się skończy...to wtedy nasuwa sie to pytanie ; Jak żyć i czy wogóle jeszcze warto...?
A Bóg...dobry Bóg...patrzy na moją mękę, czasami tak sobie myślę że jego to wcale nie ma, a jeśli tak, to musi mieć w sobie coś z sadysty...Nie urągam, należę do wierzących-pytanie, jak długo?
Kolejny nieszczęśliwy dzień mija, a pomocy z nikąd...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Niby nic, a jednak...!

Zepsuł się komputer, no to przecież żadna katastrofa, a jednak dla tych z ADHS to prawdziwa tragedia. Znowu nam się dostało, a szczyt awantury osięgnął najwyższy poziom i tylko rękoczynów brakowało. Adrian nie radzi sobie ze stresem, nie potrafi się opanować i nie umie wczuć się w sytuację którą sam stworzył. On dla siebie samego jest zawsze ofiarą, wszyscy zmówili się przeciwko niemu, nikt go nie rozumie, tak samo jak on nie potrafi zrozumieć dlaczego doszło do eskalacji i że on sam ponosi największą odpowiedzialność za to co nastąpiło.
Termin do psychiatry dopiero 11-ego lutego, a Bóg wie czy ten zgodzi się przepisać rytalinę, ostatnio nie chciał, twierdząc że już za późno. Ale jeżeli nie przepisze tego czy podobnego lekarstwa to dojdzie do katastrofy, to tylko kwestia czasu, akurat tutaj jestem pewna.
Ciężko, coraz ciężej, jeżeli nic się niezmieni to długo nie wytrzymam nerwowo. Narazie mam cięgle nadzieję i nie poddaję się, ale Bóg wie na ile starczy mi sił. Czasami jestem u kresu sił, a czasami jest lepiej, szczególnie kiedy znowu jakaś iskierka nadziei się zapali...

czwartek, 7 stycznia 2010

Napisz do szuflady

Na początku, bo przecież początek jest najważniejszy, spotkała się potrzeba z pomysłem. Para niedobrana i staczająca nieustanne spory. Ona ciągle domaga się swoich praw, on wyznacza ścieżki, czasem tak odległe od jej wymogów. Trzeba pogodzić tą kłótnicę z tym nieustannym przewodnikiem.

Piszcie do szuflady. Jeśli nie chcecie ujawniać swoich personaliów - zamieszczę Wasze słowa przez swój profil.

Piszcie wiersze, prozę, opowiadania, materiały teatralne, złote myśli, haiku, modlitwy. Nie zatrzymujcie swoich słów dla siebie. Napiszcie raz coś do szuflady!
*
Blog ma charakter "non-profit" i jest adresowany do wszystkich amatorskich twórców słowa. Zastrzegam sobie prawo do niewielkiej redakcji treści bloga.
*
Zapraszam twórców i czytelników, Ania

***
Początki bywają trudne, burzliwe i okupione ranami. Warto zmniejszyć te cierpienia i zaczerpnąć natchnienia z naszych ulubionych autorów - czekam na fragmenty Waszych Mistrzów, na Wasze inspiracje literackie.